Decyzję w sprawie dzieci rodziny zastępczej z Łęgowa podejmie sąd
"Do sierpnia zeszłego roku zawodowa rodzina zastępcza mieszkała Trzeciewnicy koło Nakła nad Notecią, gdzie zajmowała wynajmowany budynek opłacany przez nasze Centrum. Państwo prowadzący rodzinę zastępczą remontowali swój rodziny dom w Łęgowie koło Wągorwca, gdzie przenieśli się po zakończeniu remontu. Rodzinę tworzyło małżeństwo mające czworo swoich dzieci i ośmioro dzieci w ramach pieczy zastępczej ustanowionej przez sąd. Jako PCPR cały czas sprawowaliśmy kuratelę nad rodziną" - podkreślił Hemmerling.
Zastępca dyrektora PCPR w Nakle nad Notecią poinformował, że dzieci, które doznały przemocy mają zostać przesłuchane w prokuraturze w Wągrowcu, a następnie o ich losie zadecyduje wągrowiecki Sąd Rejonowy. "Wnioskujemy, aby dzieci zostały umieszczone w naszych placówkach opiekuńczo-wychowawczych tzw. czternastkach w Szubinie i miejscowości Paulina koło Kcyni.
W środę 12 dzieci w wieku od około 2 do 14 lat z rodziny zastępczej trafiło do szpitala po tym, jak nauczyciel w przedszkolu zauważył ślady przemocy fizycznej na ciele dwójki dzieci. Prowadzący rodzinę zastępczą zostali zatrzymani przez policję. Obecnie szpitalu w Wągrowcu pozostaje wciąż dwoje czteroletnich dzieci.
"Czterolatki, chłopczyk i dziewczynka, zostały jeszcze u nas na obserwacji. Te dzieci mają wyraźne ślady przemocy fizycznej na ciele. Pozostałe dzieci też miały tego typu obrażenia, natomiast nie wymagały pobytu w szpitalu" - powiedział PAP w czwartek dyrektor szpitala w Wągrowcu dr Przemysław Bury.
Rzecznik wojewody wielkopolskiego Jarosław Władczyk poinformował, że w środę 12 dzieci z rodziny zastępczej w Łęgowie w pow. wągrowieckim trafiło na obdukcję do szpitala ze śladami przemocy fizycznej. "Dzieci były bite i maltretowane. Wszystkie wymagały przewozu do szpitala. Na miejscu była prokuratura i policja" – podał w czwartek rzecznik.
Z kolei rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak powiedział PAP w czwartek, że małżeństwo prowadzące rodzinę zastępczą zostało zatrzymane. Wyjaśnił, że sprawa zaczęła się od zgłoszenia, która wpłynęło po tym, jak nauczyciel w przedszkolu zauważył obrażenia na ciele dwójki czteroletnich dzieci. Wezwano policję i pogotowie. Lekarz potwierdził na ciele dzieci ślady dotkliwego bicia. (PAP)
autorzy: Jerzy Rausz, Rafał Pogrzebny
rau/ rpo/ mark/